Synergia dynamizmów nerwowych

Widzieliśmy w dwóch ostatnich rozdziałach, jak jesteśmy jeszcze bardzo dalecy od możliwości stworzenia sobie jakiegoś choć nieco dokładniejszego wyobrażenia o energetyce układów nerwowych. Jednakże możemy już dzisiaj powiedzieć przecząco z całą pewnością, że teoria mechanistyczna, której neurofizjologia zawdzięcza bardzo wiele, zaprowadziła ją jednak w końcu przez swoją wyłączność ,na zupełnie błędny i ślepy tor, ponieważ okazuje się, że przewodnictwo podrażnień, które znajdujemy w każdej żyjącej i pobudliwej tkance, nie jest ani jedyną, ani najbardziej swoistą cechą tkanki nerwowej. Jeżeli chcemy przynajmniej zbliżyć się choć trochę do istotnego stanu rzeczy, to musimy w najogólniejszy sposób ujmować ośrodkowy układ nerwowy, zwłaszcza człowieka i zwierząt wyższych, nie jako zawiły układ drutów, mniej lub więcej przewodzących podrażnienia, wywoływane przez świat zewnętrzny, ale wręcz przeciwnie, przede wszystkim jako akumulator energii własnej, niezróżnicowanej i zróżnicowanej w sposób swoisty dla każdego gatunku, a nawet, im wyżej rozwojowo stoi jakiś gatunek, tym bardziej swoiście zróżnicowanej nawet dla każdego osobnika. Najbardziej podstawową i charakterystyczną cechą każdego narządu nerwowego, stojącego na wyższym poziomie ewolucyjnym, jest zatem nie bierne przewodnictwo podrażnień, ale właśnie wybiórczy charakter jego aktywności własnej, tych jego nastawień dynamicznych, które kierują reakcjami i akcjami organizmu jako całości i nastawienia te są w neurofizjologii tym czynnikiem, który Hughlings Jackson nazywał »zasadą regulacyjną», a Sherrington »akcją integracyjną» układu nerwowego. Z hierarchicznie ewolucyjnego punktu widzenia musimy wciąż podkreślać, że istnieje nie jedna »zasada regulacyjna» i nie jedna »akcja integracyjna», ale jest ich tyle, ile ewolucja stwarza neurodynamizmów piętrowych, swoistych, zróżnicowanych jakościowo, zdolnych w pewnym stadium rozwojowym do aktywności »własnej» nawet w znaczeniu kierowania organizmem jako całością. Ponieważ widzieliśmy, że rozwój neurodynamizmów nowych odbywa się przez ich »nakładanie się» na stare, a nie przez niszczenie starych, więc ta ewolucja neurodynamizmów kierujących jest równocześnie procesem wciąż dalszego ich różnicowania w kierunkach wskazanych przez Jacksona — ku większej ich złożoności i warunkowości, ku coraz bardziej »własnemu» ich charakterowi aktywności. coraz dalszemu od wpływów »cudzych» pod postacią zwykłych odruchów na bodźce zewnętrzne. Powstawanie i rozwój wszystkich tych dynamizmów możliwe są jedynie i wyłącznie dzięki cechom mnemicznym tkanki nerwowej, bez których ani aktywność »własna» organizmu nie mogłaby istnieć w ogóle, ani hierarchia nakładających się na siebie dynamizmów piętrowych kierujących, nie tylko ilościowo, ale i jakościowo odrębnych. Z faktu, że dynamizmy ewolucyjne nadrzędne tłumią, ale nie niszczą dynamizmów podrzędnych, wynika z natury rzeczy złożony układ stałej współczesnej aktywności dynamizmów wszelkich pięter osi mózgówo-rdzeniowej, czyli stała ich synergia.

Można powiedzieć, że ta synergia dynamizmów piętrowych jest jednym z najjaskrawszych przykładów równocześnie istniejącego zróżnicowania czynności nerwowych i równocześnie istniejącej ich jedności czynnościowej, jakie układ nerwowy wykazuje w każdym okresie swego rozwoju. Zróżnicowanie przejawia się oczywiście w odrębności dynamizmów każdego piętra, w ich hierarchii nadrzędnej i podrzędnej. Jedność czynnościowa całości układu nerwowego przejawia się w tym jego zachowaniu się, które zmusza do uważania go za jeden poniekąd zamknięty układ energetyczny, w którym poszczególne jego składniki (dynamizmy piętrowe) są tak ze sobą sprzężone, że każda zmiana jednego z tych składników musi się odbić na wszystkich innych jego dynamizmach. Wbrew tym autorom, którzy w ujęciu jednościowym widzą przeciwieństwo ujęcia różnicującego, sądzimy, że tu nie ma żadnego zagadnienia i żadnego istotnego przeciwieństwa, a nawet mamy tu zupełną analogię do ewolucyjnego ujęcia organizmu jako całości, której rozwój morfologiczny polega również na wciąż dalej postępującym różnicowaniu się zapłodnionego jaja, które stanowi pewną całość morfologiczną i zachowuje się jak niezmiernie złożona synteza chemiczna, ponieważ właściwości i cechy każdej syntezy oczywiście są bardzo dalekie od sumy właściwości i cech jej składników chemicznych. Ale w przeciwieństwie do martwych syntez chemicznych istoty żyjące wykazują swój cykl życiowy. Zależy on przede wszystkim od hormonalno-gatunkowych właściwości żyjącej syntezy chemicznej i zachodzą w nim daleko idące zmiany we wzajemnym stosunku wielkich przeciwstawnych dynamizmów nerwowych, ponieważ we wczesnym dzieciństwie dominantą — zresztą z wiekiem coraz bardziej słabnącą — są kierujące siły instynktowo-podkorowe i niedaleko od nich odbiegające siły psychiczne pozaczołowe. W późniejszym zaś dzieciństwie i w wieku młodzieńczym coraz bardziej narastają siły przeciwstawne, hamujące, czyli siły uczuciowości intencjonalnej, czołowej. Dochodzą one w wieku pełnoletnim już zdecydowanie do roli dominanty, której zostają podporządkowane popędy instynktowe i zbliżone do nich.

Właściwa synergia w zwykłym tego słowa znaczeniu, tj. jako synergia psychofizjologicznych sił człowieka dojrzałego, istnieje gdzieś dopiero w wieku dojścia do pełni rozwoju psychicznego, którą formalno-prawnie przyjmuje się z chwilą dojścia do pełnoletniości. Od tego czasu zachodzi konieczność, którą można by nazwać biologiczni) społeczną, aby istniała harmonijna synergia obu wielkich dominant psychofizjologicznych korowych, pomimo ich różnic ewolucyjni) hierarchicznych. Dominanty podkorowa i pozaczołowa, jako przedstawicielki życiowych potrzeb organizmu i gatunku, muszą być uwzględniane przez całe życie pod grozą jego ustania. Dominanta uczuciowości intencjonalnej i hamującej, czołowej, musi być uwzględniana pod grozą usunięcia osobnika poza nawias życia stadnego, społecznego.

Kierownictwo konstelacji ustrojowej, pomimo swego podporządkowania kierownictwu wyższemu psychicznemu »woli», nie zatraca bynajmniej swych cech dominanty, która domaga się zaspokajania swych podstawowych dążności i która w warunkach normalnych gotowa jest wprawdzie do pewnych ustępstw na rzecz drugiej, synergicznej dominanty, ale ustępstw, dotyczących nie samej istoty potrzeb ustrojowych, lecz raczej tylko czasu i określonych warunków ich zaspokajania. Obie przeciwstawne siły muszą zatem być sprzężone synergicznie i wykazywać plastyczność, umożliwiającą zaspokajanie zarówno potrzeb ustrojowych jak i potrzeb psychiczno-społecznych, co jest możliwe dzięki zmienności fizjologicznych i psychicznych konstelacji w czasie. Synergia obu tych sił jest biologiczną koniecznością dlatego, że człowiek jest taką istotą stadną, której instynkt nie reguluje bliżej tych stosunków stadnych w sposób taki, jak to czyni w »społeczeństwach» mrówek lub pszczół, ale poprzestaje tylko na nadawaniu ogólnego kierunku, określonego w dziedziczeniu syntonii, uczuciowego współdźwięczenia z otoczeniem. Ale w dziedziczonej syntonii nie ma żadnych pierwiastków dyskryminacyjnych, które u człowieka są wyłączną właściwością kory mózgowej, jak to wykazał Head. Otóż nie należy nigdy zapominać o tym, że zaspokajanie potrzeb nie tylko psychicznych, ale nawet ustrojowych, człowieka i zwierząt wyższych, może się odbywać w warunkach biologicznych, nie laboratoryjnych, tylko ze współudziałem kory mózgowej, ponieważ zawsze wymaga dyskryminacji, koordynacji i doskonałego dostosowywania się do zmiennych warunków. Tendencja np. do zaspokajania głodu, która przejawia się nie tylko w bezprzedmiotowym niepokoju, jak u bezmózgiego psa, albo w płaczu i krzyku, jak u noworodka ludzkiego, ale w sposób wykazujący jakąkolwiek dyskryminację, chociażby najbardziej elementarną, nie może już być tendencją »czysto» instynktową, tj. podkorową, ale eo ipso — na mocy swej własności dyskryminacyjnej — musi być uważana za wyższy stopień rozwoju uczuciowości, mianowicie »intelektualizowanej» w tym znaczeniu, że zawiera już pierwiastek rozpoznawczy, wskazujący na korowy, psychiczny, zdolny do dalszego rozwoju charakter uczucia i dążność i, która zresztą na ogół nie różni się jeszcze niczym od »czysto» instynktowych, poza wiązaniem się z owym pierwiastkiem gnostycznym.

Z powyższego wynika wniosek wielkiej wagi, mianowicie, że konflikty uczuciowe, odgrywające w dzisiejszej psychologii i patologii tak wielką rolę, odbywają się zawsze na poziomie pięter korowych, a podstawowa dwoistość psychicznej osobowości człowieka dojrzałego (intencje uspołecznione i popędowość przez nie tłumiona) ma swój fizjologiczny odpowiednik w synergii dominanty czołowej i dominanty pozaczołowej, synergii, doprowadzającej w warunkach normalnych do należytego zharmonizowania sił różnorodnych zespołów uczuciowych, pomimo ich częstej przeciwstawności. Zharmonizowanie to w sferze psychicznej odbywa się u ludzi zdrowych doskonale świadomie, ponieważ praca korowego narządu świadomości polega przede wszystkim na wiązaniu przeszłości z przyszłością, na wykorzystywaniu pierwszej do planowego, kolejnego realizowania różnych celów w przyszłości. Przebieg konfliktów, doprowadzający w nerwicach i psychozach do tłumienia dążności, nie dających się zrealizować, odbywa się nieświadomie, ale i w tym przypadku dążność stłumiona, jeśli tylko jest związana z określonym przedmiotem — celem, jest psychofizjologicznie procesem pozaczołowym, a nie podkorowym. Jest rzeczą ciekawą, że już w pismach H. Jacksona znajdujemy ustępy, wyraźnie wskazujące na to, że ten genialny badacz stawiał w hierarchii czynności korowo-psychicznych najwyżej funkcje czołowego bieguna kory mózgowej, natomiast niższe miejsce — w kategorii »najwyższych ośrodków nerwowych» — przypisywał tylnemu biegunowi kory.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać niekonsekwentne, że mówimy teraz o dwoistości psychizmów człowieka, pomimo tego, że poznaliśmy nie dwa, ale trzy wielkie narządy psychofizjologiczne, kierujące w pewnych okresach życia zachowaniem się osobnika, jeśli do narządów »psycho-fizjologicznych», w szerokim znaczeniu tego wyrazu, zaliczamy i mechanizmy instynktowe. W rzeczywistości jednak mamy prawo mówić o dwoistości, a nie troistości psychiki człowieka dojrzałego nie tylko dlatego, że mechanizmy instynktowe, będące źródłem dynamizmów psychicznych, są w przeciwstawieniu do psychiki czymś osobniczo niezmiennym, jak niezmienne są wszelkie inne mechanizmy w pniu nerwowym, ale także dlatego, że dynamizmy pod korowo-instynktowe są dominantą kierującą tylko przez krótki, najwcześniejszy okres życia osobniczego dziecka, okres, w którym ogromną silę wykazują jeszcze te czynniki chemiczno-hormonalne, które w tym czasie powodują maksymalną drażliwość konstytucyjną wszelkich mechanizmów podkorowych, a więc także i instynktowych. Ale z wiekiem słabnie i siła pobudzająca czynników chemiczno-hormonalnych, i drażliwość konstytucyjna układu nerwowego. Natomiast pod wpływem działania nie zróżnicowanych i zróżnicowanych zespołów talamicznych narasta pobudliwość subordynacyjna kory pozaczołowej dziecka, a także zasób jej odruchowości warunkowej. W wyniku tych stosunków kora pozaczołowa staje się w końcu narządem bardziej wrażliwie, szybciej, silniej reagującym’ na wszelkie bodźce, nie tylko zewnętrzne, ale i ustrojowe, aniżeli mechanizmy podkorowe; dążności uczuciowe nabyte, pozaczołowe, stają się dynamizmami górującymi nad ich bezpośrednim źródłem, z którego pochodzą, tj. nad dynamizmami uczuciowości protopatycznej, stają się lepszym, udoskonalonym, korowym przedstawicielstwem tego samego »czystego», podkorowego instynktu, który w sposób wyłączny rządzi reakcjami noworodka. Źe tak być musi, że inaczej w ogóle być nie może, świadczy o tym rozwój reakcji dziecka: widzieliśmy wcześniej, że oddawanie moczu i stolca jest u dziecka początkowo reakcją ośrodków rdzenia kręgowego na pewną wysokość ciśnienia, wywieranego na pęcherz moczowy i odbytnicę przez ich zawartość.

Prawdopodobnie tej reakcji rdzeniowej towarzyszy jakieś protopatyczne uczucie, które jest wywoływane przez napływ do ośrodków talamicznych podrażnień dośrodkowych i które w nich powstaje wskutek powtarzających się silnych skurczów tych narządów; w każdym razie jednak te uczucia w niczym nie zmieniają samego przebiegu rdzeniowej reakcji wydalania moczu i kału, ponieważ podkorowo-instynktowe mechanizmy dziecka nie znają skoordynowanych metod tego wydalania, tkwiących np. w instynkcie kota. Elementarny, odruchowy sposób pozbywania się wydalin przez ustrój panowałby do końca życia człowieka dorosłego, gdyby mechanizmy rdzeniowe i podkorowe nie traciły swej pobudliwości w sposób wystarczający dla zahamowania przez korę mózgową odruchu w celu uświadomienia potrzeby fizjologicznej i skoordynowanego jej zaspokojenia. I w ogóle ewolucja czynności nerwowych możliwa jest tylko pod tym warunkiem, że pobudliwość odruchów rdzeniowych i reakcji podkorowo-instynktowych ulega osłabieniu, pobudliwość zaś pozaczołowych nastawień odruchów warunkowych wzrasta. Dzięki najbardziej udoskonalonym mnemicznym własnościom kory mózgowej, staje się ona akumulatorem nie zróżnicowanej i zróżnicowanej energii nerwowej, a przez to już u dziecka, mającego około jednego roku życia, najpobudliwszym narządem nerwowym aż do tego czasu, w którym jeszcze pobudliwszym narządem staje się biegun czołowy tej kory.

Rzeczywiście, narząd czołowy nie mógłby obejmować zwierzchniego kierownictwa nad całokształtem czynności nerwowych, gdyby nie stawał się pobudliwszym od narządu pozaczołowego. Powtarza się tu zatem ten sam stosunek, który we wcześniejszym okresie rozwojowym spostrzegamy pomiędzy wzgórzem wzrokowym a narządem pozaczołowym: w obu przypadkach parcie zespołów podrażnień dośrodkowych ku przodowi powoduje w narządzie odbiorczym zmiany energetyczno-mnemiczne. Z biegiem czasu naładowują one narząd odbierający taką ilością energii utajonej, która czyni go pobudliwszym od narządu bezpośrednio podrzędnego. Ale naładowanie narządu czołowego aż do stopnia większej pobudliwości, niż ją wykazuje narząd pozaczołowy, jest niewątpliwie sprawą znacznie trudniejszą, niż naładowanie narządu pozaczołowego do stopnia większej pobudliwości, niż pobudliwość talamicznego ośrodka uczuciowości protopatycznej. Musimy bowiem wciąż pamiętać o tym, że narząd pozaczołowy jest naładowywany przez zespoły podrażnień, które dopływają z obwodu. Są one wprawdzie przekształcane w ośrodkach segmentarnych i wzgórzowych, ale mają zawsze swe źródło na obwodzie. Natomiast widzieliśmy, że myślenie czołowo-logiczne wyłania się z myślenia prelogicznego, a więc już intrapsychicznego, przez długi bieg rozwojowy tego ostatniego, czyli nie tylko samo myślenie czołowo-logiczne, ale nawet bezpośrednie źródło, z którego ono powstaje, jest już natury mnemicznej i oderwanej od bodźców działających w chwili bieżącej na obwodzie. Stąd jest zrozumiałe, dlaczego proces tworzenia się ewolucyjnie najwyższej instancji psychicznej jest tak bardzo długotrwały. Tworzenie się tej instancji w ogóle możliwe jest tylko dzięki temu nadzwyczajnemu mnemicznemu mechanizmowi kory mózgowej, który w pewnej mierze realizuje coś w rodzaju perpetuum mobile. Już w rozdziale VI o »Pamięci osobniczej» przytaczaliśmy słuszną opinię Gądzikiewicza o tym, że energia umysłowa »tworzy się stale w miarę pracy» i »jest niemal nie- wyczerpalna, bo tworzy się wciąż na nowo, i to tym wydatniej, im praca jest intensywniejsza i im więcej jest interesująca». W tym zjawisku widzieliśmy przejaw zasadniczego prawa dynamiki korowi> psychicznej: wiecznego przekształcania się — w s tani e czuwania — każdej energii psychodynamicznej w energię utajoną i odwrotnie — energii utajonej znów w energię dynamiczną procesów korowo-psychicznych. O prawie tym możemy mówić dlatego, że nie tylko po drażnienia dośrodkowe, rzutowane na korę, wywołują w niej zmiany energetyczno-engraficzne, ale takie same zmiany wywołują w niej również procesy wewnątrzkorowe (intrapsychiczne), które zupełnie tak samo ulegają chronogennemu nawarstwianiu w coraz to nowych warstwach mnemicznych kolejnych jak i zespoły współczesnych podrażnień dośrodkowych. Pamiętamy nie tylko o naszych spostrzeżeniach, ale także o wnioskach i postanowieniach, do których nas doprowadziły nasze rozważania, a także o naszych uczuciach, mogących się wreszcie przelewać na zewnątrz wskutek powtarzania się i kumulacji. Każdy proces intrapsychiczny jest z natury swojej grą sił korowo-psychicznych nastawień mnemicznych, w których następuje obok procesu przekształcania się energii utajonej w dynamiczną (ekforii), także proces engrafii dynamizmów ekforowanych. Ale poza wszystkimi cechami narządu czołowego, o których już mówiliśmy w rozdziale XII, posiada ten narząd jeszcze jedną cechę, dotąd • przez nas nie podkreśloną: jest mianowicie narządem końcowym w najczystszym tego słowa znaczeniu, ponieważ na nim kończy się już parcie dynamizmów warstwowych ku przodowi. Ekforowane dynamizmy czołowe mogą tylko spełniać pracę czołowo-psychiczną i ulegać engrafii w tym samym narządzie czołowym, albo jeszcze znajdować ujście w hamowaniu lub pobudzaniu dynamizmów podrzędnych (pozaczołowych, móżdżkowo-przedsionkowych, podkorowych).

Kierownictwo tymi trzema układami podrzędnymi, wykazane przez Goldsteina, jest jedną z najlepszych charakterystyk narządu czołowego i jego roli w tej hierarchii czynności nerwowych, o której Goldstein z innych względów tak niechętnie i niewyraźnie mówi. Ale stosunek narządu czołowego do tych trzech układów nie jest jednakowy, ponieważ w stosunku do układu móżdżkowo-przedsionkowego i podkorowego układ pozaczołowy jest, oczywiście, również nadrzędnym, wskutek czego — a także wskutek innych jeszcze względów — narząd czołowy musi poniekąd dzielić się swoją zwierzchnią władzą kontrolną z narządem pozaczołowym. Wniosek ten wynika także z tej dwoistości osobowości psychicznej normalnej, która wskazuje na dwoistość pod-stawowych dynamizmów korowo-psychicznych, czynnych ciągle i równocześnie, przejawiających się w świadomości pod postacią dwóch prądów, o których już parokrotnie była wzmianka (prąd świadomości wrażeń ustrojowych i zmysłowych, lub myślenia prelogicznego z jednej strony, i świadomość procesów czołowo-logicznych z drugiej strony, czyli prąd dynamizmów pozaczołowych i czołowych).

Fakt, że żaden z tych dynamizmów nie jest wchłaniany bez reszty przez drugi dynamizm współcześnie czynny, świadczy o tym, że z reguły oba te dynamizmy są dominantami, których wartość energetyczna jest w przybliżeniu jednakowa u człowieka dorosłego normalnego i kulturalnego.

Marcin Autor