Instynkt człowieka – popęd stadny

Ludzka odmiana stadnego instynktu zwierząt wyróżnia się przede wszystkim swoim wybitnie uczuciowym charakterem, zgodnie z ogólną strukturą instynktu ludzkiego. Pierwsze nici uczuciowe nawiązuje niemowlę zwykle ze swoją karmicielką. Nie można jednak powiedzieć, że nawiązanie tej nici jest pierwszym przejawem społecznego instynktu dziecka, przeciwnie, pierwsza jego radość na widok matki wiąże się nie z jakimś uczuciem natury społecznej, ale z utrwalonym już w pamięci przyjemnym wspomnieniem matki, zaspokajającej głód dziecka lub inne jego potrzeby fizjologiczne. Przypuszczenie, że mamy w tym przykładzie przejaw wrodzonego popędu stadnego, byłoby mylne nie tylko dlatego, że radość dziecka wypływa tu wyraźnie z jego instynktu samozachowawczego, życiowego, ale także dlatego, że to uczucie radości jest już wtórne, jest przejawem psychologicznego zjawiska tak zwanego promieniowania uczuć, a zatem nie ma cechy pierwotności i bezpośredniości reakcji instynktowych. Według terminologii Pawłowa jest to reakcja warunkowa, nabyta, a nie bezwarunkowa, instynktowa.

Wrodzone uczucie stadne dziecka musi mieć zatem, jeżeli istnieje, cechy bezwarunkowości i bezpośredniości. Rzecz prosta, może się ono zacząć przejawiać dopiero w tym czasie, kiedy zainteresowanie, uwaga, zdolność spostrzegawcza dziecka są o tyle rozwinięte, że już umożliwiają obudzenie w nim odpowiedniego uczucia gromadnego, tj. uczuciowego współdźwięczenia z daną osobą. Jaskrawym przykładem tego współdźwięczenia są przypadki, kiedy dziecko zaczyna płakać na widok osoby płaczącej i śmiać się na widok osoby śmiejącej się, chociaż nie zdaje sobie sprawy ani z przyczyny śmiechu, ani z przyczyny płaczu. Nawet nieco starsze, paroletnie albo kilkoletnie dzieci, które rozumieją, co się do nich mówi, reagują zazwyczaj daleko łatwiej na ton, np. groźny albo dobrotliwy, aniżeli na treść, która w sposób rozmyślny zostaje wybrana sprzecznie z tonem. Takie bezpośrednie, instynktowe współdźwięczenie uczuciowe z otaczającymi osobami nazwał Bleuler syntonią. Popęd syntoniczny, tak samo jak popęd poznawczy, jest filogenetycznie cechą nowszą niż instynkt życiowy i popędy do zaspokajania potrzeb fizjologicznych — i zapewne właśnie dlatego — znowuż tak samo jak popęd poznawczy — jest w dziedziczeniu bardziej chwiejny niż instynkt życiowy. Jest on wprawdzie cechą gatunkową, jednakże dziedziczy się w nasileniu bardzo różnym, albo jej przebojowość jest bardzo różna. W rezultacie otrzymujemy różne stopnie nasilenia współdźwięczenia uczuciowego jako cechy dziedziczno-rodzinnej. Za dziedziczno-rodzinnym charakterem syntonii przemawiają: po pierwsze genealogiczne badania rodzin w klinice warszawskiej wykonane przez M. Brunową, która uważa dziedziczenie syntonii za dominujące; po drugie występowanie psychozy maniakalno-depresyjnej, na tle par excellence dziedziczno-rodzinnej, wybujałej syntonicznej konstytucji psychicznej. W rodzinach obarczonych występuje ona zresztą często i u takich członków tych rodzin, którzy na tę psychozę nie zapadają; wreszcie po trzecie wyraźny związek psychicznej konstytucji syntonicznej z cielesną konstytucją pikniczną (jamowców).

Ale jeżeli mówimy zazwyczaj, że syntonia jest cechą dziedziczno-rodzinną, to można by stąd wnioskować, że w takim razie nie jest cechą powszechno-gatunkową człowieka, tj. że nie wszyscy ludzie dziedziczą instynkt stadny. Zagadnienie to wymaga jeszcze nieco bardziej szczegółowego omówienia, kogo w psychiatrii nazywamy syntonikiem. »Syntonik — według określenia Bleuler a — jest jednolity, zlewa się z obecnym otoczeniem, z myślą, która go zajmuje, cała jego psychika nastraja się w tym kierunku, żywo przejawia na zewnątrz swoje uczucia, które silnie wpływają na jego myśli i postępowanie; łatwo odsuwa myśli i dążności przeciwne istniejącemu afektowi; stąd jest zrozumiałe, że właśnie syntonię wyczuwamy jako normę.» Nie trudno jest zauważyć, że to określenie syntonika przez Bleulera w dużym stopniu odpowiada określeniu właściwości psychicznej większości dzieci, co zresztą zaznaczał i Bleuler. Z jednej strony mamy zatem wyraźny związek syntonii z patologią, mianowicie z psychozą maniakalno-depresyjną, z drugiej zaś strony przeciwnie z doskonałą normą, którą musimy upatrywać u większości dzieci. Ta sprzeczność jest jednak bardziej pozorna niż istotna i wyjaśnia się zupełnie, jeżeli sobie uświadomimy długą drogę ewolucji psychicznej w cyklu życiowym człowieka, wskutek której aktywność psychiczna dziecka jest czymś innym aniżeli człowieka dorosłego. Staje się jasne, że to, co u dziecka jest doskonałą normą, u człowieka dorosłego może być cechą patologiczną.

W celu zrozumienia tych zawiłych stosunków zachodzi konieczność omówienia przyczyn, które w cyklu życiowym człowieka powodują, że normalna syntonia większości dzieci staje się objawem patologicznym u dorosłych, którzy zatem muszą posiadać jakiś inny, z natury swej normalny czynnik tłumiący lub zmniejszający syntonię posiadaną przez dziecko. Z faktu, że ten czynnik tłumi syntonię dziecka dopiero w jego dalszym życiu osobniczym, a początkowo nie przeszkadza jej istnieniu, można by sądzić, że mamy tu do czynienia z jakimś czynnikiem nie wrodzonym, ale dopiero nabywanym w życiu osobniczym, w rzeczywistości jednak i ta sprawa okazuje się bardziej zawiła i nie pozwala na przyjęcie nasuwającego się wniosku bez dużych zastrzeżeń.

Zobaczymy w rozdziale o ewolucji czynności psychicznych, że przeciwstawieniem żywych, bezpośrednio przejawiających się uczuć, które silnie wpływają na myśli i postępowanie człowieka i które cechują niższe okresy rozwoju psychicznego, są uczucia rozwojowo wyższe. Właśnie one tłumią żywość i bezpośredniość uczuć niższych, poddają te uczucia samokrytyce człowieka i przed działaniem uczuć niższych na myślenie i zachowanie, umożliwiają dojście do głosu innym, odrębnym i często przeciwstawnym dążnościom, albo innymi słowy, tym rozwojowo wyższym uczuciom, które są dynamicznym motorem każdego zastanowienia, każdego rozważania, rozsądku. Konstytucję psychiczną, w której nad popędem syntonicznym góruje skłonność do refleksji, do wewnętrznego przetrawiania każdej nowej sytuacji, zanim nastąpi reakcja na nią, nazywamy konstytucją schizoidalną. A ponieważ w warunkach normalnych życie intrapsychiczne, refleksja, rozważanie, rozwija się zawsze, jest najwyższym, normalnym etapem ewolucji psychicznej, więc jest zrozumiałe i naturalne nie tylko to, że u dzieci za normę uważamy syntonię, ludzką postać instynktu stadnego polegającą na bezpośrednim współdźwięczeniu uczuciowym z otoczeniem, ale i to, że w dalszej ewolucji psychicznej następuje zawsze, z reguły, mniejszy lub większy stopień schizoidyzacji tej dziecięcej syntonii. Tu czynnik schizoidalny występuje wyraźnie jako czynnik wprawdzie rozwijający się w życiu osobniczym w różnym stopniu, ale jednak powszechny, więc zależny widocznie od jakichś cech gatunkowych, dziedzicznych. Mamy tu do czynienia ze stosunkami, nie znajdującymi żadnej analogii w procesach natury ustrojowej.

Co więcej, w mniejszości przypadków znajdujemy jednak już u małych dzieci cechy charakteru, zbliżające je raczej do konstytucji schizoidalnej niż do typu syntonicznego, niekiedy nawet w tym wieku, w którym życie intrapsychiczne u dziecka jeszcze nie mogło się rozwinąć, a więc nie mogło działać hamująco na popęd syntoniczny, który jednak nie przejawia się u dziecka albo przejawia w sposób bardzo niedostateczny. W tych przypadkach zachodzi konieczność przyjęcia, że brak syntonii lub jej niedomoga nie są przejawem rozwoju czynników hamujących, tj. najwyższych warstw psychicznych, ale są wrodzoną niedomogą popędu syntonicznego w mniejszym lub większym stopniu, analogiczną do wrodzonej niedomogi, również różnego stopnia, popędu poznawczego, niedomogi przejawiającej się w dziedzicznych przypadkach niedorozwoju umysłu. Należy więc przyjąć, że zarówno popęd poznawczy jak i popęd współdźwięczenia uczuciowego z otoczeniem mogą być dziedziczone w różnym stopniu nasilenia, który może stanowić cechę dziedziczno-rodzinną. W obu dziedzicznych szeregach tych dwóch popędów, z których jeden — poznawczy — jest warunkiem rozwoju inteligencji, drugi zaś —; syn-toniczny — jest najbardziej elementarną podstawą rozwoju charakteru, znajdujemy zatem całą skalę różnych’ nasileń tych popędów. W tej skali odróżniamy nasilenia krańcowo duże (silny popęd poznawczy i silmy popęd syntoniczny, jako cechy dziedziczmo-rodzimne), nasilenia krańcowo małe (anormalnie słaby popęd rozpoznawczy w dziedzicznych przypadkach niedorozwoju umysłu i anormalnie słaby popęd współdźwięczenia uczuciowego w dziedzicznych przypadkach jego niedomogi u dzieci) i wreszcie wszelkie możliwe przejściowe stopnie nasileń, stanowiące właśnie normę przeciętną.

Marcin Autor