Głębokość dyssolucyjna

Stany dziedziczonych konstytucji psychonerwicowych, jak się zdaje wiążących się ściśle z dziedziczoną konstytucją ukła­du gruczołów dokrewnych w powyższym oświetleniu sprawia­ją wrażenie niedorozwoju uczuciowego, czyli najsłabszej po­staci psychopatii. Dalszym stopniem pogłębienia poziomu dyssolucyjnego są reakcje histeryczne i psychasteniczne. Oba te stany nie są tak bardzo rozpowszechnione, jak nerwowość ogólna, na tle której zresztą zwykle wyrastają, i zdają się jeszcze ściśle wiązać z konstytucją osobnika aniżeli nerwo­wość ogólna. W reakcjach histerycznych i psychastenicznych pogłębienie dyssolucji powoduje zbliżenie się ich podstawo­wych cech do symptomatologii schizofrenicznej, chociaż w tych psychonerwicach osobowość psychiczna jest jednak jeszcze na tyle zachowana, że nie mamy prawa zaliczać jej do psychoz.

Przypomnijmy tu, że Janet sugestię histeryka doprowadza­jącą do przykurczu, porażenia itp. nazywa ,,sugestią automa­tyczną”, to jest działającą bez współudziału świadomości osobnika lub jego woli świadomej. Również Charcot” pisał podobnie: ,,Myśl lub grupa myśli sugerowanych znajdują się w izolacji, poza kontrolą tego wielkiego zbioru myśli osobni­czych, od dawna nagromadzonych i zorganizowanych, które stanowią świadomość we właściwym tego słowa znaczeniu, jaźń”. Ta grupa myśli skojarzonych i sugerowanych instaluje się w umyśle, jak jakiś pasożyt, pozostaje izolowana od reszty i może się przejawiać na zewnątrz przez odpowiednie zjawis­ka ruchowe. Według określenia Jamesa histeria jest chorobą, która „cechuje się zwężeniem pola świadomości osobowej i skłonnością do rozszczepiania i izolowania się układów my­ślowych i czynności, które przez swoją syntezę stanowią oso­bowość”. Czy można w tych opisach znakomitych znawców stanów psychonerwicowych nie upatrywać z jednej strony zbliżenia się do obrazów prelogicznych automatycznych, izo­lowanych, pasożytniczych, z drugiej zaś strony „zorganizo­wanych”, „zsyntetyzowanych” układów myślowych? W tych wyrazach wybitni klinicyści francuscy opisują fakty, które świadczą właśnie o dualizmie psychicznym, o przeciwstawie­niu się świata globalnych dynamizmów czołowo-sprzężonych i globalnych dynamizmów prelogicznych izolowanych.

W przeciwieństwie do histerii, która nie poprzestaje na ro­zumieniu możliwości przykurczu, porażenia, ślepoty itd., ale realizuje te możliwości podświadomie, psychastenik według Janeta cechuje się jasnym ujmowaniem prawidłowości: natręctw, powątpiewań, obaw, dziwacznych uczuć obcości, niezupełności i depersonalizacji, tików, podnieceń ruchowych. W zakresie woli występuje abulia i gnuśność, jak podaje Janet zobojętnienie afektywne na wszystko, co leży poza obrębem chorobowych zainteresowań, myśl chorego jest zaprzątnięta przez niepokój, potrzebę kierownictwa i uspokojenia przez ko­goś silniejszego.

Marzycielstwo samo przez się stara się zastąpić wszelką pracę umysłową. Charakter psychastenika w przeciwstawieniu do histeryka, polega na pozostawaniu zawsze w zawieszeniu, na niewykończeniu niczego, na gubieniu się w bezużytecznym przeżywaniu, na odczuwaniu uczuć i wzruszeń niezupełnych, nacechowanych piętnem nierealności, na niemożności dojścia do wiary i pewności.

Wszystkie powyżej wymienione podstawowe objawy psychastenii mielibyśmy właściwie prawo zaliczyć już do kate­gorii cech schizofrenicznych, tak są podobne do objawów po­zytywnych, gdyby nie wyróżniały się od nich tą kardynalną cechą, którą Janet określa jako „jasne ujmowanie swych przy­padłości” przez psychastenika świadczące o tym, że narząd myślenia przyczynowo-logicznego mimo swych znacznych ubytków czynnościowych na ogół pracuje jeszcze dużo kry­tyczniej u psychastenika niż u schizofrenika.

Dalszym poziomem pogłębiania procesu dyssolucyjnego są stany schizofreniczne, które zwykle zaczynają się od jednego /. powyższych stanów psychonerwic owych i o których już częściowo mówiliśmy w rozdziale poprzednim, a mianowicie o ich objawach negatywnych, zwłaszcza o „rozszczepieniu” osobowości.

Czy mamy jednak prawo schizofrenię uważać za proces, któ­ry w zasadzie jest tym samym procesem dyssolucyjnym, który stwierdzamy w nerwicach, tylko dochodzącym do niższego poziomu ewolucyjnego? O niższym poziomie świadczą duże uszkodzenia sternictwa psychicznego u schizofreników, które zmuszają nas do leczenia ich w zakładach psychiatrycznych. Jeżeli schizofreniczny proces chorobowy postępuje dalej, nie zatrzymuje się na pewnym poziomie, to głębokość dyssolucji zwiększa się, ale nie dochodzi nigdy albo prawie nigdy do głębokości poziomu majaczenia, jeżeli ten poziom nie zostaje wywołany przez jakieś powikłania (zakażenie lub zatrucie). Może w niektórych otępieniach katatonicznych stan psychiczny nieco się zbliża do majaczeniowego. Ale zwykły proces schi­zofreniczny sam przez się nie pogłębia się do typu majaczeń, gdyż pogłębienie się wywołane przez proces schizofreniczny ma swoje własne, odrębne piętro; jest nim coraz większe zo­bojętnienie uczuciowe i coraz większa fantastyczność i absur­dalność, a w końcu skamieniałość urojeń chorego, obok wybit­nego ich zubożenia, słowem coraz większe zagłębianie się w życiu urojeniowym, o którym mówi Bleuler; ludzie choru­jący na schizofrenię 40 lat i więcej mogą pracować zawodowo w stolarstwie lub ślusarstwie, praca staje się czynnością automatyczno-odruchowo-warunkową, nie wymagającą właściwej pracy intrapsychicznej, czyli wysiłku psychicznego. Przy­czyna, dla której proces schizofreniczny sam przez się bez powikłań nie doprowadza do stanu majaczeniowego, tkwi w tym, że dla wywołania stanu majaczeniowego, fizjologicznego w snach albo patologicznego w majaczeniach, konieczny jest stan zamroczenia, który poraża nie tylko dynamizmy czołowo-sprzężone, ale i odruchowo-warunkową część ak­tywności pozaczołowej. Czyli: majaczenia prelogiczne, zu­pełnie niehamowane mogą występować tylko w stanach pozbawionych obu kategorii poznania rzeczywistości: odruchowo-warunkowego (zmysłowego) i abstrakcyjnego (czołowo-sprzężonego),

W rozdziale poprzednim o dyssolucji osobowości schizofre­nicznej powiedzieliśmy, że obaj twórcy schizofrenicznej grupy chorobowej, Krapelin i Bleuler, w bardzo zbliżony sposób opi­sują u schizofreników zanik uczuć wyższych, „pojęć kierowni­czych”, postępujące zobojętnienie na wszystko, a przede wszystkim rozpad osobowości psychicznej, spoistości wew­nętrznej, „rozszczepienie osobowości”, jak Bleuler nazywa ten najbardziej podstawowy objaw w schizofrenii. W opisie tych objawów negatywnych, ubytkowych, nie zachodzi żadna więk­sza różnica pomiędzy autorem niemieckim a szwajcarskim. Zresztą w klinicznym opisie objawów pozytywnych jakiejś zasadniczej różnicy między tymi autorami nie ma. Bleuler tylko mocniej podkreśla swoje stanowisko asocjacjonistyczne i wy­suwa na plan pierwszy zaburzenia kojarzeniowe, podczas gdy Krapelin podkreśla raczej zaburzenia uczuć i „woli”. Ale wiel­ką różnicę znajdujemy u tych autorów właśnie w interpretacji objawów pozytywnych schizofrenii, które dla nas z punktu wi­dzenia dyssolucyjnego są wyzwoloną normą, należącą do niż­szego poziomu ewolucji.

Dalsza część artykułu: http://www.psychologia.mobi/glebokosc-dyssolucyjna-cz-2/

Marcin Autor