Głębokość dyssolucyjna – cz.2

Z natury rzeczy w obrazach schizofrenicznych, jako odby­wających się na poziomie dyssolucji płytszej, osobowość przedchorobowa jest mniej zniszczona, zawsze jest jeszcze w takim lub innym stopniu czynna. Natomiast w aktywności majaczeniowo-prelogicznej osobowość przedchorobowa jest jeszcze czynna tylko w okresie słabszych nasileń stanów ma­jaczeniowych, kiedy klinicznie daje się spostrzegać ich zma­ganie się ze stanami przytomności, w nasileniach zaś głębszych aktywność osobowości przedchorobowej sprzężonej zanika całkowicie, a w dalszym ciągu w razie pogarszania się stanu chorobowego, zaczyna stopniowo zanikać i prelogiczna ak­tywność aż do stanu komatycznego, w którym zanika w końcu wszelka pobudliwość nerwowa i psychiczna.

Kaczyński podkreślił w pracy habilitacyjnej swoje do­niosłe spostrzeżenie, że przy zaniku czynności prelogicznych w stanach majaczeniowych nie następuje żadne wyzwalanie się podrzędnej aktywności odruchowo-warunkowej, ale wręcz odwrotnie, ta ostatnia zanika wraz z zanikaniem aktywności prelogicznej. Właściwy proces dyssolucyjny w całej swojej wielkiej skali od obrazów psychonerwicowych do stanów komatycznych odbywa się zatem przede wszystkim w obrębie obu wielkich dynamizmów wewnątrzkorowo-intrapsychicznych. Stanowią one o dualizmie osobowości psychicznej czło­wieka, dlatego że tak bezwzględnie opanowuje go osobowość sprzężona, przyczynowo-logiczna, jak gdyby ta osobowość by­ła naprawdę zupełnie jednolita i nie posiadała wewnętrznego przeciwnika i współpracownika pod postacią dynamizmów prelogicznych. Na drugim krańcu skali dyssolucyjnej, w głę­bokich stanach majaczeniowych mamy już do czynienia nie z pozorami, ale z prawdziwą i zupełną jednolitością i wyłącz­nością osobowości prelogicznej, ponieważ dynamizmy czołowo-sprzężone zanikają tu całkowicie.

Czy w takim ujęciu całości skali dyssolucyjnej mamy prawo jeszcze powątpiewać w istnienie dualizmu psychicznego u człowieka zdrowego i w istnienie procesu dyssolucyjnego w rozumieniu Jacksona, jako odwrotność procesu ewolucyjne­go, u człowieka psychicznie chorego? Zdaje się, że tu napraw­dę nie ma miejsca dla hipotezy, mówiącej o rozszczepieniu osobowości psychicznej na realną i urojoną, chociaż ta hipo­teza Bleulera obiegła świat i przekształciła krapelinowską nazwę otępienia wczesnego na schizofrenię.

Teoria dyssolucyjna Jacksona może nie odgrywać większej roli w neurologii, ponieważ przewodnictwo podrażnień w luku odruchowym nie ulega żadnej ewolucji w miarę wznoszenia się na coraz wyższe piętra osi mózgowo-rdzeniowej, ale w psy­chiatrii — nie wątpimy w to, będzie odgrywać coraz większą rolę, dlatego że aktywność psychiczna jest ciągłym procesem ewolucyjnym aż do okresu pełnoletniości i że ogromna więk­szość zaburzeń psychicznych jest właśnie dyssolucyjną odwrot­nością ewolucji, dotyczącą dwóch mechanizmów wewnątrzkorowo-intrapsychicznych. Zdaje się, że możemy uważać za fakt stwierdzony, że na osobowość psychiczną normalną i na oso­bowość schizofreniczną rozszczepioną składają się te same dwa składniki: czołowy, czyli logiczny i pozaczołowy, czyli prelogiczny, z przewagą pierwszego w zdrowiu i z przewagą dru­giego w ciężkiej chorobie typu dyssolucyjnego. Prelogiczna osobowość schizofrenika jest przy tym bliższa prelogicznej normy człowieka pierwotnego, aniżeli prelogiczny mechanizm w majaczeniu gorączkowym w porównaniu z marzeniami sen­nymi człowieka zdrowego, ponieważ rozlany proces chorobo­wy uszkadza całą korę mózgową, a więc i jego narząd prelo­giczny.

Możliwość utworzenia całej wielkiej skali dyssolucyjnej prowadzącej od człowieka kultury z tak wybitną przewagą dynamizmów czołowo-logicznych, że może mieć pozory osobo­wości jednolitej, aż do człowieka ciężko chorego (majaczące­go), którego osobowość jest istotnie zupełnie jednolita, ale na­tury prelogicznej, wskutek całkowitego zaniku działalności przyczynowo-logicznej, świadczy o tym, że mechanizmy prelogiczne i logiczne należy pojmować nie tylko jako dualizm dwóch globalnie sprzężonych ze sobą psychodynamizmów, ale także jako dualizm dwóch globalnie sprzężonych ze sobą neurodynamizmów wewnątrzkorowych, pozaczołowego i czo­łowego.

Na zakończenie tego rozdziału musimy dodać kilka słów o swoistości czynnościowej mechanizmów podkorowych (in­stynktów), a zwłaszcza trzech narządów korowych. Bez tej swoistości czynnościowej anatomicznie odrębnych narządów korowych trudno byłoby zrozumieć fizjologiczną stronę dys­solucyjnej teorii Jacksona. Ale byłoby niewątpliwym błędem, gdybyśmy pojmowali swoistość czynnościową wielkich narzą­dów korowych w sposób nazbyt rygorystyczny.

Wiemy dobrze, jak trudna jest lokalizacja wszelkich czyn­ności mnemicznych i jak jest daleka od ścisłego lokalizowa­nia wrót wejścia dróg dośrodkowych lub wrót wyjścia dróg odśrodkowych. Afazje, agnozje, apraksje powstają przy og­niskach nieraz dość znacznie oddalonych od „ośrodków’1, których zniszczenie najczęściej powoduje wymienione za­burzenia. Twierdzimy, że odruchowość warunkowa jest swoistą czynnością narządu pozaczołowego, ponieważ na­rząd czołowy jest dla tej czynności zbędny (Pawłów), i ponieważ mechanizmy podkorowe są niezdolne do two­rzenia odruchów warunkowych (Pawłów, Orbeli), ale je­żeli nawet Zielony ma słuszność i u swego psa, zupełnie poz­bawionego półkul mózgowych (co Orbeli kwestionuje), zdo­łał rzeczywiście wypracować z trudem parę niezmiernie ele­mentarnych odruchów warunkowych, w ogólnych zarysach wcale nie podważa to twierdzenia o odruchowo-warunkowej swoistości narządu pozaczołowego, o masowej i nieraz zdu­miewająco prezycyjnej produkcji odruchów warunkowych przez korę pozaczołową. Również czołowo-sprzężone, przyczynowo-logiczne czynności narządu czołowego uważamy za wy­łącznie ludzkie, chociaż wiemy na pewno, że nawet odruchy warunkowe udało się Pawłowowi powiązać w łańcuch od dwóch do trzech członów. Wiemy, że narząd czołowy jest swoiście ludzkim narządem, za pomocą którego stworzono całą kulturę ludzką, ale nie wątpimy, że w tworzeniu tej kultury, nie tylko sztuki, ale i nauki, i techniki, bierze żywy udział i fantazja prelogiczna i spostrzeganie zmysłowe, a więc czyn­ności pozaczołowe, które jednak same — bez udziału narządu czołowego — na pewno kultury ludzkiej by nie stworzyły. Tak zwana wędrówka czynności ku przodowi w układzie nerwo­wym u rozwojowo wyższych ssaków i zwłaszcza u człowieka doprowadza do bardzo daleko idącego zróżnicowania czyn­ności poszczególnych pięter osi mózgowo-rdzeniowej.

Swoistość aktywności poszczególnych wielkich narządów korowych jest jednak względna albo lepiej: nie jest bez­względna i fakt ten niewątpliwie w wysokim stopniu utrudnia! i dotąd utrudnia uznanie tej swoistości, która jednak z pew­nością istnieje. Bez jej uznania nie zrozumiemy nigdy ani korowo-psychicznych autonomicznych czynności piętrowych, ani ich synergii. A przecież np. marzenia senne albo majaczenia możemy interpretować różnie jako stany podrażnieniowe lub wyzwoleniowe, ale sam fakt ich istnienia nie może ulegać żad­nej wątpliwości i dowodzi ich autonomicznej i energetycznej niezawisłości od piętra aktywności czołowo-sprzężonej, która może aktywność prelogiczną przytłumiać, ale nie może jej zniszczyć, a co więcej nie może nawet sama istnieć bez niej, pomimo jej charakteru w dużym stopniu antagonistycznego. Na tym właśnie polega dualizm psychiczny człowieka zdro­wego.

Marcin Autor