Zestawienia i wnioski

Stosunki rozwojowe przedniego bieguna kory, a więc narządu czołowego, przedstawiają się zupełnie odmiennie aniżeli bieguna tylnego. Ogromne różnice w rozwoju narządu czołowego znajdujemy nie tylko pomiędzy ssakami, nawet najwyższymi, nawet małpami człekopodobnymi, a człowiekiem, ale nawet pomiędzy człowiekiem kopalnym (neandertalskim i rodezyjskim) a człowiekiem historycznym. Nasz znany warszawski antropolog, Edward Loth , twierdził, że proces rozwojowy płatów czołowych nawet dzisiejszego człowieka nie jest jeszcze zakończony i że dalszy rozwój przyniesie »dalsze uwypuklenie czaszki mózgowej i zmniejszenie twarzo-czaszki», wskutek czego kształt czaszki normalnego człowieka przyszłości może się zbliżyć do patologicznego kształtu wodogłowia, które dzisiaj widujemy. Równolegle do tego procesu cefalizacji, stwierdzamy coraz dalej idącą psychizację i intelektualizację człowieka. Nawet pomiędzy dziś żyjącymi ludami pierwotnymi a człowiekiem kraju cywilizowanego różnice pod tym względem są duże. Jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że Pawłów, ujmujący korę mózgową ze strony przede wszystkim anatomicznej i refleksologicznej, przez badanie odruchów warunkowych u psów, którym wycięto płaty czołowe, doszedł do wniosku, że płaty czołowe nie są potrzebne do odruchów warunkowych i że w ogóle nie spełniają żadnych specjalnie ważnych czynności. Ale biologia nie stwarza w ustroju narządów zbędnych i musimy sądzić, że słuszność jest tu raczej po stronie antropologów, a zresztą także i klinicystów, którzy na podstawie przypadków patologicznych dochodzą do wniosku, że płaty czołowe są narządem ewolucyjnie najwyższych czynności psychicznych.

Anatomiczny rozwój kory mózgowej nie jest bynajmniej równomierny, gdyż jej biegun tylny pozostaje obecnie już w okresie zastoju, biegun zaś przedni, narząd czołowy, wykazywał i wykazuje ciągły rozwój. Ewolucja idzie zatem w korze mózgowej od tyłu ku przodowi właśnie tak samo, jak szła w tak zwanej wędrówce czynności ku przodowi, czyli od mechanizmów podkorowych do kory. Można wiec powiedzieć, że istnieje dalszy ciąg jakiejś wędrówki czynności, dającej się stwierdzić w samej korze, wędrówki, która na nowych piętrach tworzy nowe czynności, ale nie kasuje swoistych czynności pięter niższych, np. popędowości uczuciowej czystego instynktu na poziomie podkorowym, odruchowośei warunkowej na poziomie pozaczołowym, chociaż niewątpliwie czynności te przytłumia.

Nie wiemy, gdzie się lokalizują dynamizmy prelogiczne, które z punktu widzenia ewolucyjnego, dysolucyjnego i klinicznego zajmują miejsce między aktywnością psychiczną odruchowośei warunkowej a •dynamizmami czołowo-logicznymi. Można tylko przypuszczać, że dynamizmy prelogiczne mieszczą się raczej w narządzie pozaczołowym (może w jego neurologicznie »niemych» polach), ponieważ wszystkie cechy tych dynamizmów, jak zobaczymy wkrótce, bliższe są mechanizmów pozaczołowych niż czołowych, pomimo swego charakteru intrapsychicznego. Gdyby przypuszczenie to odpowiadało rzeczywistości, w takim razie z powyższych wywodów wynikałaby bardziej ogólna zasada, że chronogenny rozwój psychiczny idzie równolegle do topogennego rozwoju poszczególnych pięter, czyli stacji przekształcających kory mózgowej, zróżnicowaniu psychicznemu musi odpowiadać zróżnicowanie odpowiednich narządów korowych.

Tak więc mamy teraz do wyboru dwa plany ogólne budowy kory mózgowej: jeden, opierający się bardziej na anatomii, na statyce, który można by nazwać planem refleksologicznym albo neurologicznym, i drugi, opierający się na własnościach mnemicznych kory mózgowej, na jej globalnych dynamizmach i ich ewolucji: ten plan można by nazwać psychofizjologicznym albo psychiatrycznym.

Który z tych planów jest lepszy i bliższy rzeczywistości? W pytaniu takim tkwi dużo naiwności i zupełnego niezrozumienia aktywności korowej, w której możemy znaleźć i proste odruchy, i czynności korowo-psychiczne, które są najbardziej złożonym zjawiskiem na świecie. Oba te plany, pomimo swojej rozbieżności, są jednakowo dobre i jednakowo uzasadnione, ale z zastrzeżeniem, że plan neurologiczny jest dobry, a nawet wyraźnie lepszy tylko dla neurologii, która musi się opierać na luku odruchowym, jednakowo czynnym na wszystkich piętrach osi mózgówo-rdzeniowej, i która dlatego mówi z pewnym pobłażliwym uśmiechem 0 własnościach mnemicznych układu nerwowego i o hierarchii jego czynności. Są to pojęcia zbędne albo prawie zbędne dla neurologa, który bada zaburzenia tylko cielesne. I przeciwnie, psychiatria, jeżeli dąży do psychofizjologicznego ujęcia zaburzeń psychicznych, i nie chce poprzestawać na mglistych spekulacjach psychologicznych, musi się oprzeć na własnościach mnemicznych tkanki nerwowej, na ewolucji hierarchiczno-piętrowych aktywności nerwowych i na ich dysolucji. Ale we wszystkich tych sprawach psychiatra ma do czynienia wciąż tylko z globalnymi czynnościami układu nerwowego, tylko z jego własną aktywnością, ewolucyjnie możliwie najdalszą od przewodnictwa podrażnienia w tym łuku odruchowym, który dla psychiatry — do póki mówi o zaburzeniach psychicznych, a nie fizycznych — jest w ogóle czymś zupełnie zbędnym. Czynność układu nerwowego jest więc rzeczywiście dwoista, ale z tej dwoistej czynności tylko jedna — własna, globalna, mnemiczno-zespołowa ulega ewolucji i dysolucji, czyli procesowi odwrotnemu do ewolucji.

Hughlings Jackson w swojej nauce o ewolucji, głoszonej już przed 60 laty, wychodził z dwóch założeń podstawowych: i) czynnością układu nerwowego jest gromadzenie energii i wyładowywanie jej, 2) budowę układu nerwowego należy ujmować ewolucyjnie i rozróżniać w nim trzy poziomy: najgłębszym poziomem są rdzeń kręgowy i przedłużony, które obejmują procesy najbardziej automatyczne, najmocniej zorganizowane, najmniej dowolne. Na wyższych poziomach procesy występują w koordynacji coraz bardziej złożonej, coraz mniej odruchowej, coraz słabiej zorganizowanej; drugi poziom widział Jackson w ciele prążkowanym z przynależnymi doń zwojami Rolanda, trzeci zaś poziom, najwyższy, w zwojach kory czołowej. W dysolucji widział Jackson proces, odwrotny do ewolucji wywoływany przez chorobę, która bezpośrednio daje objawy tylko negatywne, czyli ubytkowe, przy czym ubytek zaczyna się zawsze od warstwy ewolucyjnie najwyższej i pogłębia w kolejności odwrotnej do ewolucji. Wszystkie objawy pozytywne, czyli nieubytkowe, nie są wywołane przez chorobę, ale są objawami normalnymi dla warstw niższych, tylko wyzwolonymi wskutek braku tłumienia ze strony warstw nadrzędnych. Chociaż po upływie przeszło pół wieku niektóre twierdzenia Jacksona muszą już ulec zmianie, to jednak zastosowanie jego podstawowych poglądów dynamicznych, ewolucyjnych i dysolucyjnych w psychiatrii daje do dnia dzisiejszego jak najbardziej owocne wyniki, właśnie przez zestawienie tych poglądów z ubiegłego stulecia z najnowszymi zdobyczami naszej wiedzy z zakresu fizjologii układu nerwowego.

Największa różnica w poglądach na czynności układu nerwowego dotyczy roli bodźca zewnętrznego i roli sił własnych układu nerwowego, w poglądach na jego reakcje i akcje. W stuleciu ubiegłym ustrój zwierzęcy i ludzki był uważany za maszynę odruchową, czynną tylko po działaniu bodźca zewnętrznego. Dzisiaj stwierdzamy, że odruch nawet rdzeniowy nie jest przejawem tylko bodźca zewnętrznego, ale jest — jak widzieliśmy — wypadkową dwóch sił: siły bodźca zewnętrznego i sił własnych układu nerwowego. Ale te siły własne układu nerwowego mają charakter zmienny, ulegający na różnych jego piętrach radykalnym przekształceniom, wskutek których również radykalnej zmianie ulega stosunek sił własnych do bodźca zewnętrznego, który odgrywa tym mniejszą rolę, im na wyższe piętro układu nerwowego wznosimy się.

Rzeczywiście na poziomie rdzenia kręgowego rola sił własnych układu nerwowego jest tak znikoma, że fizjologia mogła gdzieś od połowy zeszłego wieku utrzymywać twierdzenie, że nasilenie reakcji jest zależne tylko od nasilenia bodźca zewnętrznego, dopóki subtelne doświadczenia Orbeliego nie wykazały, jak widzieliśmy, wpływów układu wegetatywnego na odruch.

Na poziomie podkorowym znajdujemy już takie czynności ustroju, w których żaden bodziec zewnętrzny nie działa wcale, które są zatem akcją sił własnych organizmu albo inaczej mówiąc, reakcją na ustrojową konstelację organizmu w danej chwili (wrażenia głodowe i inne potrzeby fizjologiczne, decydujące o zachowaniu się dziecka).

A wreszcie na poziomie korowym znajdujemy jeszcze inny, trzeci rodzaj czynności nerwowych, które nie są reakcją na bodziec zewnętrzny i nie są reakcją na konstelację ustrojową na obwodzie, a które są nazywane w psychologii i w psychiatrii »dowolnymi», pomimo że pojęcie »woli» coraz bardziej zanika w obu tych’ naukach. Jeżeli słusznie unikamy wprowadzania do biologii i psychologii pojęć metafizycznych, które nic nie wyjaśniają, to nie powinniśmy wpadać w drugą ostateczność i w ogóle zamykać oczy na różnice, rzeczywiście istniejące pomiędzy reakcjami na bodźce zewnętrzne lub ustrojowe, i »dowolnymi» czynnościami kory mózgowej. Istotne wyjaśnienie tej różnicy nastąpi dopiero wtedy, kiedy uda się zbadać fizjologiczną naturę czynności »dowolnych», niewątpliwie odrębną od reakcji instynktowych na potrzeby fizjologiczne. Dzisiaj możemy tylko w bardzo ogólnikowy sposób powiedzieć, że czynności »dowolne» zależą od każdorazowej konstelacji psychologicznej, czyli, mówiąc językiem fizjologicznym, od każdorazowej konstelacji korowo-mnemicznej, która’ ze swej strony zależna jest od magazynowanych przeżyć, to jest od zespołów poznawczo-uczuciowych, które uległy engrafii. Czynności dowolne sprawiają wrażenie samorzutnej akcji, ponieważ nie są reakcją na bodźce zewnętrzne lub ustrojowe; ale samorzutność ich jest pozorna, właśnie dlatego, że zależna jest w zupełności od przeszłości korowo-mnemicznej. Każda engrafia zespołowa jest przechowywaniem nie tylko wiedzy i dążności uczuciowych, ale także energii utajonej ich engramów, która jest siłą zupełnie realną w znaczeniu fizycznym, chociaż mikrodynamiczną, i która biologicznie jest siłą w zupełności własną.

Pozory samorzutności czynności, zwanych dowolnymi, powstają zatem wtedy, gdy mnemiczne zespoły poznawczo-uczuciowre ulegają ekforii pod wpływem bodźców również natury mnemicznej i doprowadzają do jakiejś »akcji», czyli reakcji na konstelację korowo-psychiczną, niezależną od stosunków ustrojowych na obwodzie dopóty, dopóki te ostatnie nie wywierają ujemnego wpływu na życie ustrojowe tkanki mózgowej. Mamy więc zupełne prawo mówić o energii psychicznej lub energii własnej układu nerwowego, ale z zastrzeżeniem zrozumienia, że ta energia własna jest zjawiskiem fizjologicznym, pochodnym, powstającym po wielu uprzednich przekształceniach współczesnych podrażnień izolowanych i współczesnych jedności czynnościowych na różnych piętrach’ układu nerwowego. Jest ona zjawiskiem bardzo złożonym i stojącym na najwyższym szczeblu rozwoju i hierarchii aktywności nerwowej, najdalszym od tej odruchowości, która jest zależna od bodźca zewnętrznego. Stąd jest zrozumiałe twierdzenie Jacksona, że choroba psychiczna wywołuje dysolucję w znaczeniu ubytków właśnie w tej hierarchicznie najwyższej, najsłabiej zorganizowanej warstwie ewolucyjnej, ponieważ jest ona najmniej odporna na wszelkie szkodliwości.

Aktywność własna układu nerwowego jest na wszystkich jej poziomach aktywnością, wegetatywno-uczuciową, która tworzy konstelację fizjologiczną (w znaczeniu potrze!)) i konstelację psychologiczną, jest więc dynamicznym motorem wszelkiego życia instynktowego i psychicznego. Ale chcąc zrozumieć te zawiłe stosunki, nie należy pod nazwą »układ wegetatywny» rozumieć — jak to się dzisiaj jeszcze często zdarza — tylko układu współczulnego i przywspółczulnego, które są układami wegetatywnymi odśrodkowymi, ruchowymi i jako takie nie mogą mieć nigdy siły własnej, mogą być jedynie i wyłącznie aparatem wykonawczym. Wszędzie, gdzie mówimy zatem o układzie wegetatywno-uczuciowym, mamy na myśli oczywiście układ wegetatywny dośrodkowy, czuciowy, albo ośrodkowy, ale nigdy odśrodkowy, wykonawczy. Istnienie wielkiego układu wegetatywnego dośrodkowego i ośrodkowego nie może już dzisiaj budzić żadnych wątpliwości.1 W takim ujęciu życie uczuciowe człowieka, pomimo swego najbardziej podmiotowego, dynamicznego i nieuchwytnego, charakteru, znajduje swój neurodynamiczny odpowiednik w układzie wegetatywno-afektywnym, co pozwala na rozpoczęcie badań psychofizjologicznych nieułamkowych, jak np. dotychczasowe badania wrażeń zmysłowych, ale badań dotyczących najgłębszej istoty wszelkich czynności psychicznych, którą jest zawsze uczucie. Uczucie kieruje myśleniem człowieka i uczucie kieruje jego zachowaniem się. Uczucie tworzy wielki świat wiedzy, życia intelektualnego i życia społecznego, tworzy charakter człowieka, czyli tworzy w ogóle wszelką aktywność psychiczną, tworzy z człowieka jedność psychofizyczną. Ale ta jedność psychofizyczna jest tworem nadzwyczajnie złożonym i zróżnicowanym. Jedynym w ustroju przedstawicielem tej podstawowej jego dwoistości, fizycznej i psychicznej, jest właśnie układ nerwowy ze swoimi czynnościami czysto somatycznymi i psychofizjologicznymi.

Jeżeli w zakończeniu tego tomu chcemy stworzyć sobie jakieś ogólne wyobrażenie o budowie aktywności psychicznej, to należy pamiętać, że tę budowę można ujmować w przekroju poprzecznym lub podłużnym.

W przekroju poprzecznym możemy ją sobie najłatwiej uświadomić, jeżeli sięgniemy głęboko aż do instynktu, który rządzi światem zwierzęcym i którego klasycznym typem jest dziedziczony, gatunkowy, trójczłonowy mnemiczny zespół, w którego skład wchodzi engram poznawczy, engram tendencyjno-afektywny i engram wzoru sprawności ruchowej, a więc engramy, tworzone w przebiegu filogenezy prawdopodobnie przez engraficzne działanie dróg zmysłowych, dróg wegetatywno-afektywnyeh i wreszcie dróg czucia głębokiego. Pomimo zanikania bocznych członów tego mnemicznego zespołu instynktu u wyższych ssaków i zwłaszcza u człowieka, wskutek wędrówki czynności ku przodowi, wszystkie te trzy podstawowe składniki występują, znów w sposób bardzo wyrazisty w zespole mnemicznym każdego odruchu warunkowego, już jako cechy osobniczo nabywane, korowo-psychiczne. Na wyższych, intrapsychicznych piętrach rozwoju psychicznego zanika działanie dośrodkowych i odśrodkowych neuronów, a także engramów kinestetycznych, wskutek czego tak okrojone mnemiczne zespoły poznawczo-uczuciowe zyskują niezależność od reakcji bieżących, zyskują istnienie wewnątrzkorowo-intrapsychiczne, czyli to oddalanie się od odruchów, o którym mówią jacksonowskie zasady ewolucji psychicznej. Ale z punktu widzenia psychofizjologicznego w każdym zespole poznawczo-uczuciowym widzimy korowe po chodne zlewających się ze sobą w jedną całość czynności dyskryminacyjnych i wegetatywno-uczuciowych. Aktywność własna korowo psychiczna ma na wszystkich piętrach rozwoju psychicznego charakter zespołów poznawczo-uczuciowych, mniej lub bardziej złożonych.

Ale w przekroju podłużnym aktywności korowo-psychicznej mogliśmy widzieć radykalne różnice pomiędzy dynamizmami podkorowo instynktowymi a trzema wielkimi, globalnymi składnikami synergii korowo-psychicznej u człowieka dorosłego. Ta równoczesna współpraca trzech jakościowo różnych dynamizmów korowo- psychicznych — odruchowo-warunkowego, prelogicznego i logicznego — jest możliwa tylko dzięki temu, że te trzy dynamizmy są swoistymi czynnościami trzech stadiów ewolucyjnych, chrnogennych, i każda z tych swoistych czynności ma swój jakościowo odrębny charakter właśnie dlatego, że — jak się zdaje — ma swoje odrębne topogenne, anatomiczne podłoże w korze mózgowej. Widzieliśmy, że ze znacznym prawdopodobieństwem daje się ta równoległość chronogenno-topogenna wykazać przynajmniej dla psychizmów odruchowości warunkowej, czyli myślenia przedmiotowego w narządzie pozaczołowym (Pawłów, Kleist i inni), i dla psychizmów logiczno-sprzężonych, abstrakcyjnych w narządzie czołowym (stara teoria czołowa w nowszej modyfikacji Monakowa, Kleista, neurochirurgów amerykańskich Penfielda, Dandyego itd). Brak dotąd lokalizacji dynam izmów prelogicznych nie może zasłonić istnienia wielkiej linii rozwoju aktywności korowo-psychicznej od tylnego bieguna kory mózgowej do jej bieguna czołowego, stanowiącego ewolucyjnie najmłodszy twór mózgowia i będącego właściwym narządem cefalizacji i psychizacji człowieka. Wędrówka czynności ku przodowi, trwająca i w narządach kory mózgowej, w istocie swojej jest wędrówką ku przodowi sternictwa neurodynamicznego i psychodynamicznego. Zobaczymy w drugim tomie tej pracy, że stwierdzenie tej chronogenno-topogennej równoległości ewolucji jest najistotniejszą podstawą zrozumienia dysolucji, która według Jacksona jest właśnie procesem odwrotnym do ewolucji.

Marcin Autor